czwartek, 19 grudnia 2013

On

Jako, że umowa była, że się dołożę ze swoim spojrzeniem do tego bloga, to jestem. Przeczytałem co mój pies napisał wyżej i jestem jak kostka masła na patelni... Jak tu nie wybaczać ;)
Ale wybaczenie sensu stricte jest proste, nie dopuścić aby kłamstwo nie zdewastowało zaufania i uczuć w środku to sztuka, sztuka którą tym razem się udała ale mam nadzieje, że nie będę musiał jej ćwiczyć więcej. Zobaczymy. Ogolnie blog miał być bdsmo-wy, czyli każdy oczekuje krwi i wycia z bólu ;) ale nie po to go założyliśmy... wręcz przeciwnie, żeby pokazać, że bdsm to sposób na życie, nawet nie wiem czy bdsm to właściwe określenie. Moja sucz jest raczej jak ze świata gorean, gdzie ona się stara maksymalnie zadbać o Pana, a ja... O nią... I to już chyba do końca nie pasuje. Ale jest jak jest.. ;) zajebiście..
Ok.Żeby nie było, że czytacie emocjomalny bełkot. Dziś stojąc w kolejce w sklepie pełnym ludzi, gdy moja suczka cały czas przeżywała, że namotała, i już mnie tym troche męczyła, bo przerobiliśmy temat, wybaczyłem i było to poprostu nudne miałczenie, kazałem jej dojść. Tak, moja sunia jest kosmiczna, dochodzi na moje polecenie. Żeby była jasność. Na samo polecenie "dojdź". Przytuliłem ją i szepnąłem do ucha, na chwile zamarła... Nie wiedząc co ma zrobić... Po czym czułem jak jej ciało się napięło jak struna, przylgnęła do mnie trzęsąc się, a nogi się pod nią ugięły... Wyszeptała mi tylko "trzymaj mnie"...  I podniosła głowę z mojego ramienia już z szeerokim pięknym uśmiechem, odpuszczajac temat tłumaczeń. Brzmi niewiarygodnie, i możecie nie wierzyć, ale to prawda. Zazdrośćcie ;)  Wierzę, że na zwalenie konia nie wystarczy ale zawsze jakas nadzieja na przyszłe wpisy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz